niedziela, 1 listopada 2015

ROSSMANN -49% | listopad 2015


Witam wszystkich, którzy zdecydowali tutaj zajrzeć. :)

Aktywność pod poprzednim postem niestety nie była zabójcza. Mnóstwo wyświetleń - zaledwie 2 komentarze.
Ale mimo to zdecydowałam się na napisanie tego posta, po prostu założyłam sobie, że to zrobię. :)


Myślę, że każda z nas przed promocjami organizowanymi w Rossmannie co pół roku zadaje sobie pytanie: 'co powinnam tym razem kupić?'

A więc nadchodzę!
Po przejrzeniu mnóstwa informacji o kosmetykach, przeżyciu kilku takich promocji, czuję się wystarczająco pewna, by podzielić się moimi przemyśleniami z innymi.

...od czego by tu zacząć?
Od listy zakupów!

Myślę, że najważniejszą częścią przygotowań do wielkich Rossmanowych zakupów jest właśnie lista.
Możemy nad nią siedzieć godzinami, dopisywać w ciągu dnia rzeczy, które nam wpadną do głowy pod wpływem chwili, a potem po prostu wyeliminować te zbędne.
Dlaczego lista?
Ciężko robić zakupy tego typu 'na spontanie'. Podczas promocji na kolorówkę zazwyczaj przy szafach stoją tłumy, dziewczyny przepychają się, byleby dorwać upolowane produkty, więc na testowanie ich na pewno nie znajdziemy ani czasu, ani miejsca.

Tylko... co na tej liście?

Zdecydowanie produkty, na które czaimy się od dawna!

Myślę, że wiele kobiet ma ułożoną w głowie prywatną Wish List.
Promocja -49% to idealny moment, by te życzenia spełnić!

Podobnie... Kosmetyki, które chcemy przetestować.
Coś, o czym słyszałyśmy, czytałyśmy.
Sama bardzo często waham się przed szafą w drogerii, aż w końcu odchodzę z pustą ręką i opuszczam sklep.
Tym razem sobie na to nie pozwolę. Czas na testowanie produktów. Może to okazja, by znaleźć dla siebie coś perfekcyjnego?

Kolejną moją radą jest zaopatrzenie się w produkty, które kupujemy raz na jakiś czas.
Chodzi mi między innymi o podkłady, bazy, pudry, korektory, tusze, lakiery do paznokci.
Mamy swoich ulubieńców, z którymi nie potrafimy się rozstać i wracamy do nich co kilka miesięcy, gdy tylko widzimy, że się kończą. Kupienie ich za połowę ceny na pewno będzie przyjemniejsze dla naszej kieszeni.
Uzupełnijmy zapasy!

Polecam również sięgnięcie po kosmetyki z wyższej półki, takie, których nie kupiłybyśmy od tak. BOURJOIS, MAX FACTOR, REVLON...
Nasz portfel na pewno poczuje się usatysfakcjonowany nie tylko, gdy zapłacimy mniej za podkład, ale też gdy złapiemy lepszą wersję naszego ulubieńca 49% taniej.
Nawet jeśli będzie to jedynie wersja próbna.
Do odważnych świat należy!
Jeśli nasza lista zakupów jest już zrobiona - czas zaplanować bardziej praktyczne rzeczy.

Najistotniejszą z nich jest chyba: ile chcemy wydać?
Rozsądnie jest wcześniej przemyśleć to, jaką kwotę jesteśmy w stanie poświęcić na tę promocję.
Najlepiej będzie, gdy rozpiszemy fundusze na trzy tygodnie - każdy z nich to zniżka na inną część produktów.

Moja kolejna rada brzmi: kupujcie w Rossmannach, które nie są tak często odwiedzane, jak te w galeriach handlowych i centrum miasta!
Sama mam niedaleko miejsca zamieszkania 2-3 Rossmanny. Jeśli nie chcemy dorwać wyjątków typu Bourjois, Revlon, Essence (te marki znajdziemy dosłownie w kilku drogeriach w Polsce), to zdecydowanie polecam wybranie się do tych mniejszych sklepów - w ten sposób na pewno ominiemy tłok zbierający się przy szafach.


+



W tym półroczu z promocją -49% w Rossmannie, łączy się także TicTacowa promocja - każda paka daje nam piątaka!

Przy zakupach za minimum 20zł, kod z jednej paczki daje nam zniżkę 5zł. :)
Czy to nie brzmi idealnie?

Po więcej informacji radzę zaglądać na oficjalną stronę TicTac.



O Rossmannie chwilowo to by było na tyle.


Proooszę, jeśli czytasz, zostaw po sobie ślad! (komentarz, +1, obserwuj)
To na pewno zmotywowałoby mnie do napisania kolejnego posta.



Tak, jak pisałam wcześniej.
Jeśli aktywność będzie w miarę duża, zorganizuję konkurs, gdzie do wygrania będą kosmetyki złapane przeze mnie na promocji w Rossmannie. :)



Do następnego,

niedziela, 25 października 2015

Cześć wszystkim! :)

Heeey! 
Nigdy nie wiem, od czego zacząć.
W takich chwilach nasuwa mi się do głowy tysiąc pomysłów, sformułowań, ale niestety żadne z nich nie wydają się być wystarczająco chwytliwe.
Tym razem może przejdę od razu do rzeczy.

Jestem Lilly. Oczywiście moje imię brzmi zupełnie inaczej, ale tutaj tak wolę się nazywać. Mój pełny nick – Lilly Lloyd – powstał, jeśli mam być szczera, kiedy byłam młodsza i marzyłam o karierze niczym Hannah Montana – pod kamuflażem.
I tak zostało. Jak dla mnie całkiem oryginalne. Z nikogo nie ściągnęłam, użyłam swojego dziecięcego przypływu emocji. Po prostu mi pasuje i czuję się z tym dobrze, a to chyba jest najważniejsze.

O mnie?
Hm, co by tu o mnie powiedzieć...
Uwielbiam pisać. Naprawdę bardzo, bardzo to kocham. To mój żywioł. Zdecydowanie. Nazywam to lekiem, ratunkiem, mogę to robić kiedy tylko mam na to ochotę. Nie pamiętam, kiedy się to zaczęło, lekkie przebłyski podpowiadają mi, że już w podstawówce. Ale... przejdźmy do rzeczy.

Pisanie to jedno. Drugą rzeczą jest moja życiowa miłość. Coś, z czym nie potrafię się rozstać. Coś, co towarzyszy mi od najmłodszych lat...
...KOSMETYKI.
Chyba mogę stwierdzić, że mam obsesję. I właśnie dlatego tu jestem. Potrafię wyjść do sklepu pod pretekstem ‘złego samopoczucia, chęci poprawienia sobie humoru’ i wrócić z torbą Rossmannowską wypchaną tak, że prawie pęka.
Skoro taka jestem – zdecydowanie stuknięta i zainteresowana pod tym względem – to czemu nie podzielić się tym z kimś innym? Opiniami, recenzjami, promocjami, które dorwałam, nowościami...

Jestem na bieżąco. No, a przynajmniej staram się być. Całe życie spędzam na portalach społecznościowych, zamiast nałogowego oglądania seriali, oglądam youtuberki, szczególnie te amerykańskie. W sumie to moja wiedza jest szersza, niż sama siebie o to podejrzewam.

Do tego dochodzi w pewnej części pasja do ubrań. Zawsze starałam się odpowiednio dobierać ciuchy, przywiązywałam do tego o wiele większą wagę, niż inni. (W mojej głowie zdecydowanie pojawiają się przebłyski czasów podstawówki.)

Muzyka? Muzykę kocham, jest tak naprawdę nieodłącznym elementem mojego życia, obecna w prawie każdej chwili.

Jedzenie. Uwielbiam jeść. Jedzenie to ja. Ja to jedzenie. Nie, żebym była jakimś grubasem – zdrowe odżywianie również lubię. Bywa nawet, że włącza mi się tryb ‘fit’ i potrafię przez miesiąc zawzięcie chodzić na siłownię i zapisywać każdą porcję jedzenia w zeszycie.
Chodzi mi po prostu, że lubię przygotowywać wszelkie koktajle, gotować obiady, szykować jedzenie do szkoły, lunchboxy.


W internecie? Jestem wszechobecna! 
Nie przesadzając, po prostu lubię czytać o nowościach, wszelakich, modowych, kosmetykowych, blogowych, muzycznych ...o wszystkich nowościach.

I co gorsza – lubię gadać. Bardzo dużo. Czasami jak się wciągnę, ciężko mnie zatrzymać. Mam własne zdanie na każdy możliwy temat – nawet, jeśli nie mam o nim bladego pojęcia.
Lubię też wspierać ludzi, może ma to trochę związek z tym, co sama przeszłam.

Jestem również uzależniona od Tumblra. Bardzo poważnie, myślę, że to stadium nadaje się do leczenia.

Mogłabym pisać o sobie godzinami, ale chyba nie o to chodzi.
Jestem tu, aby w końcu mieć jakieś zajęcie. Liczę nawet trochę na to, że ktoś się moim blogiem zainteresuje, marzę o złapaniu kontaktu z ludźmi.
Piszę tu, bo jest to chyba jeden z moich największych, najpoważniejszych celów.

Pierwsza notka wstawiona przeze mnie będzie dotyczyła ROSSMANNA i promocji -49% na kolorówkę, która zaczyna się w listopadzie.



Więc jeśli ktokolwiek jest zainteresowany, niech klika obserwuj, komentuje... Każda tego rodzaju czynność, łącznie z wyświetleniami przyspieszy opublikowanie następnej notki. J
Buzi. :*


PS. Jeśli aktywność pod postem będzie spora, może zrobię na sam początek jakiś mini konkursik... może z ROSSMANNA.